Przez ten okropny smród zaczęłam tracić klientów

Od ponad czterech miesięcy pani Anna bezskutecznie walczy ze śmierdzącą kałużą. Z powodu szamba, do jej zakładu przestali zaglądać klienci. Kobieta kilkakrotnie prosiła o pomoc urzędników, ale jak mówi, za każdym razem była odprawiana z kwitkiem.

Kłopoty pani Anny zaczęły się kilkanaście miesięcy temu. Najpierw w 2016 roku, przed wjazdem do zakładu należącego do kobiety, zaczęła tworzyć się duża kałuża. Jak się później okazało, jej powodem był niedrożny, stary kanał burzowy. Cztery miesiące temu, kałuża zamieniła się w coś w rodzaju śmierdzącego szamba, które zalega w wyżłobionej wcześniej przez wodę dziurze.

- Na początku jak była kałuża, to jeszcze nie było takiego problemu, bo ona w końcu wysychała i przede wszystkim nie śmierdziała. Jednak z czasem doszło do tego, że przed naszym zakładem zrobiło się śmierdzące jeziorko. Powiększało się na tyle, że klienci nie byli w stanie wejść do mojego zakładu. Wielu z nich nieświadomie wchodziło w to szambo, brudząc sobie buty. Śmierdząca woda wydostaje się spod płyt chodnikowych, które pozapadały się już od wiecznie mokrego i nasiąkniętego gruntu – opowiada Anna Kowalczykowska właścicielka zakładu „Olwa” mieszczącego się przy ulicy Kościuszki 17 a. - Przez ten okropny smród zaczęłam tracić klientów. Nikt nie chciał przychodzić do mnie na zakupy. Myślałam już nawet, że będę musiała zamknąć firmę – opowiada kobieta, która podejrzewa, że ktoś musiał się podłączyć z szambem do burzówki i stąd ten problem. - Jak inaczej można wytłumaczyć, fakt, że ze śmierdzącej wody, która co rusz zmienia kolor, wypływają jakieś bąbelki i mydliny? – pyta kobieta.

Według Henryka Dzikowskiego z TBS Gryfice nie ma jednak takiej możliwości. - Wszystkie budynki graniczące z działką, według wiedzy TBS, zostały podłączone do kanalizacji sanitarnej. My sprawdzimy, jeszcze dokładnie mapę z inwentaryzacją wszystkich przyłączeń kanalizacyjnych i wodnych, które były robione, aby to potwierdzić – informuje z-ca kierownika dz. Technicznego i ciepłownictwa w TBS Gryfice i dodaje - jeżeli coś się tam dzieje, to może dlatego, że przechodzi przez tę posesję kanał łapiący wody burzowe z zewnątrz. Być może jest tak, że jakiś budynek właśnie z zewnątrz, jest jeszcze do tej burzówki włączony. Ale są to przypuszczenia, które musi sprawdzić ZUK, bo do niego należy sieć. My ze swojej strony wystosowaliśmy pismo do burmistrza, w którym zwróciliśmy się z prośbą o zabezpieczenie środków w budżecie gminy Gryfice na przebudowanie kanalizacji wewnętrznej.

Tymczasem według dyrektora Zakładu Usług Komunalnych, ten problem nie należy do nich. - Tam należy odbudować kanalizację deszczową, której nie ma. Przyłączami w tym miejscu zajmuje się TBS, a nie my. Do nas należą sieci. Jeżeli więc tam jest jakieś przyłącze nieprawidłowe, to jest to już problem po stronie TBS-u – mówi w rozmowie z reporterką SuperPortalu24 Mirosław Tyburski.

Jeszcze w tym tygodniu śmierdzący problem pani Anny i mieszkańców okolicznych budynków ma zostać szczegółowo omówiony podczas spotkania w gryfickim urzędzie. – Będziemy chcieli jako urząd rozwiązać ten problem. Stąd też spotkanie, na które zaprosiliśmy przedstawicieli ZUK-u i TBS-u, bo to oni mają w tej sprawie wiedzę. W niedługim czasie powstanie też zespół, który się tym problemem zajmie. My jako urząd możemy tylko starać się o pozyskanie środków lub ewentualnie znaleźć środki w budżecie, żeby to naprawić – informuje wiceburmistrz Gryfic Waldemar Wawrzyniak.

Tymczasem pani Anna, żeby chronić swój zakład przed śmierdzącym problem, na własną rękę kupiła kilkadziesiąt worków żwiru, który wymieszała z cementem. Mieszankę wysypała tak, aby ta utworzyła zaporę, która uniemożliwi dostanie się szamba do jej firmy. To jednak tylko doraźne rozwiązanie, które nie likwiduje problemu.

 

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOK-U BĄDŹ ZAWSZE NA BIEŻĄCO!

Drobne ogłoszenia