Te święta nie będą spokojne, bo obawiamy się, że znowu nas napadnie!

- Mam już tego dość i nie wiem co robić. Mój były partner zniszczył moje życie prywatne, a teraz w perfidny sposób próbuje zniszczyć moją firmę – skarży się pani Katarzyna Wójcik z Trzebiatowa. – Nie wiem, co tym razem wymyśli, by pokazać mi, że bez niego sobie nie poradzę – twierdzi kobieta.

Pani Katarzyna Wójcik z Trzebiatowa całe swoje życie pracuje jako pielęgniarka. Teraz prowadzi własną przychodnię, w której przyjmuje lekarz rodzinny i pracują pielęgniarki środowiskowe. Zanim została właścicielką przychodni, pracowała w Gryficach w jednej z największych przychodni, której właścicielem jest pan Waldemar Golisz. W międzyczasie otworzyła własną firmę, która zajmowała się świadczeniami związanymi z pielęgniarkami POZ. – Pojawiła się taka możliwość, więc wspólnie z panem Goliszem (moim ówczesnym szefem) ustaliliśmy, że ja mam otworzyć taką firmę i starać się o kontrakt z NFZ. W ten sposób ja miałam swoją firmę, która działała przy firmie pana Golisza – opowiada pani Wójcik. Los tak się potoczył, że pielęgniarka, a właściwie właścicielka firmy pielęgniarskiej i właściciel przychodni stali się parą. Zamieszkali razem w jednym domu i wspólnie pracowali na rzecz wszystkich trzech przychodni. W Trzebiatowie została otwarta kolejna przychodnia, którą otworzyła pani Wójcik. I tak para miała łącznie 4 przychodnie na terenie powiatu gryfickiego.

Coś poszło nie tak…
Jednak w życiu prywatnym państwa właścicieli przestało się układać. W interesach też zaczęło się sypać. – Zauważyłam, że dzieją się dziwne rzeczy w firmie, które bardzo mi się nie podobały, bo wiedziałam, że możemy wpaść w tarapaty. Już wtedy zwracałam Waldemarowi uwagę. Kłóciliśmy się – zwierza się reporterowi SuperPortalu24 pani Katarzyna Wójcik. Długo nie trzeba było czekać na wpadkę. Cały region usłyszał o spektakularnej akcji policji, która ujawniła wyłudzenia z NFZ. Oskarżeni zostali lekarze, pielęgniarki i właściciel przychodni. Mężczyzna usłyszał zarzut dotyczący oszustwa i sfałszowania dokumentacji 3621 osób. – To był dopiero początek góry lodowej, bo tych nieprawidłowości jest dużo więcej, aż wstyd mi o tym opowiadać – kontynuuje kobieta, z którą rozmowa trwa kilka godzin, bo tyle zajęło opowiedzenie kilku lat z jej życia.

200 tysięcy i rozwód dla Waldka.
- Chciałam go ratować, zawsze byłam za nim i poszłabym dla niego w ogień, przecież go kochałam. Kiedy byłam pewna, że Waldek jest bankrutem, a wierzyciele domagają się spłaty zaciągniętych długów, postanowiłam wziąć kredyt i pomóc wyprowadzić firmę na prostą. Poszłam do banku i pożyczyłam 200 000 złotych. Taką miałam wtedy zdolność kredytową. Chciałam dać mu te pieniądze, ale pod warunkiem: rozwód z żoną i uczciwe zarządzanie firmą dla dobra pacjentów. Moich warunków nie spełnił, a 200 tysięcy okazało się być kroplą w morzu długów. Waldek spakował swoje rzeczy i wyprowadził się z domu – relacjonuje pani Katarzyna.

Czas się skończył.
- Kiedy Waldek wyprowadzał się z domu, postanowiliśmy, że damy sobie czas. Zawodowo współpracowaliśmy. Ja prowadziłam swoją przychodnię z lekarzami i pielęgniarkami w Trzebiatowie, a on swoje trzy przychodnie z lekarzami rodzinnymi. Po dwóch miesiącach już prosił o możliwość powrotu, odmówiłam! Najpierw rozwód z byłą żoną, z którą nie utrzymuje żadnych kontaktów i uczciwe zarządzanie przychodnią. Wtedy możemy rozmawiać o nas – zwierza się kobieta.

Atak furii.
- W tym roku minęły 2 lata jak nie mieszkamy razem. Poznałam kogoś i układam swoje życie na nowo. To nie jest mieszkaniec okolic, nie mieszkamy razem. Kilka tygodni temu, kiedy odwiedził mnie, siedzieliśmy sobie w pokoju. Był późny wieczór. Nagle ktoś zaczął walić pięścią w okno i głośno krzyczeć, okazało się, że przebił też opony w samochodzie mojego przyjaciela, który zaparkował przed domem. – Następnego dnia zadzwonił do mnie Waldek i powiedział, że wszystko nagrał „wrzucę do Internetu, żeby wszyscy widzieli, co tam robiliście” powiedział. Ale to nie jedyne zdarzenie w ostatnim czasie. Proszę sobie wyobrazić. Jest wieczór, siedzę sobie w domu i nagle gasną wszystkie światła i telewizor. Wyglądam przez okno, u sąsiadów światła działają. Dzwonię do syna, żeby mi pomógł.
- Ktoś otworzył skrzynkę elektryczną i wyłączył korki – twierdzi 24-letni Konrad Wójcik, który przybiegł do mamy w ciągu kilku minut. – Po drodze widziałem pana Waldemara, jadącego samochodem.
Nieprzyjemnych doświadczeń było jeszcze kilka, ale trudno opisać wszystko. Wszystkimi zdarzeniami zajmuje się policja, bo pani Wójcik, zgłasza każdy incydent policji. – Co z tego? Jak ja nie wiem, czy jutro nie przyjdzie i mnie nie spali w mieszkaniu – twierdzi zdenerwowana kobieta.

 

Gra bez reguł.
- Właśnie się dowiedziałam, że przychodnia pana Golisza w Trzebiatowie też stara się o kontrakt z NFZ na świadczenie opieki pielęgniarki POZ. Już teraz zbiera deklaracje od ludzi, przejmując w ten sposób moich pacjentów. Nie może tego robić, bo nie ma jeszcze kontraktu z Funduszem. I nie świadczy takich usług. W przychodni pana Golisza pacjenci otrzymują informacje, że moja przychodnia „PAK-MED” zamyka swoją działalność, a pracownicy z PAK-MEDu przechodzą do Golisza. Jest to absolutna nieprawda – zapewnia Katarzyna Wójcik właścicielka przychodni PAK-MED w Trzebiatowie, która pokazuje sms-a od swojej pracownicy, w którym czytamy, że pan Golisz proponuje pracowników PAK-MEDu, aby rozpoczęli pracę w jego przychodni.

 

To jest bagno.
O rozmowę prosimy pana Waldemara Golisza, aby skonfrontować zarzuty pani Wójcik. – Na samym wstępie powiem panu, że to jest bagno i nie warto tego dotykać (…) 90% sprawy prywatne, a 10% sprawy służbowe zaczyna doktor Waldemar Golisz. Pan Golisz zaprzecza, że kiedykolwiek nachodził panią Wójcik. – Ja w tym czasie byłem daleko stąd i naprawdę nie obchodzi mnie, co robi pani Katarzyna Wójcik. Jest mi przykro, że ona tak się zachowuje, ale cóż… To najprawdopodobniej skończy się w sądzie, bo pani Wójcik zniesławia mnie – twierdzi Waldemar Golisz.
- Ale dlaczego pańska przychodnia przyjmuje deklaracje dotyczące pielęgniarki POZ, skoro nie ma pan kontraktu z NFZ? - My nie przyjmujemy – odparł doktor Golisz. – Godzinę temu w pana przychodni w rejestracji dowiedzieliśmy się, że przyjmujecie i pani rejestratorka skłamała mnie, że państwo świadczycie opiekę pielęgniarki POZ. – To żadne przestępstwo – odpowiada. – A uważa pan, że to jest uczciwe? – no nie. Ale sytuacja się odwróciła. Niech się redaktor zapyta pani Wójcik jak zaczynała swój biznes, jak podbierała pacjentów konkurencji, a ja jej w tym pomagałem. Było identycznie – stwierdził pan Golisz.

 

Ona nie tego się boi.
- Pracownicy pani Wójcik przyszli do mnie i powiedzieli, że odchodzą z PAK-MEDu i chcą pracować u mnie. My staramy się o kontrakt z NFZ na świadczenie opieki pielęgniarki POZ i od 1 maja będziemy mieli kontrakt. Pracownicy pani Wójcik podpisali mi oświadczenia (pokazuje 2 oświadczenia), że od 1 maja będą pracować w mojej przychodni. To oznacza, że pani Katarzyna zostanie bez personelu pielęgniarskiego, i tego właśnie się boi – mówi w rozmowie z reporterem SuperPortal24 Waldemar Golisz, który podpowiada reporterowi SuperPortalu24, że bezkrytyczne słuchanie pani Wójcik nie jest dobre.

 

Pani Katarzyna Wójcik oświadcza, że pacjentom przychodni "PAK-MED" w Trzebiatowie nie grozi żadna niedogodność, a o zbieraniu deklaracji bez kontraktu z NFZ przez przychodnię "Centrum Medycyny Rodzinnej" powiadomione zostały organy nadzorujące" 

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOK-U BĄDŹ ZAWSZE NA BIEŻĄCO!

Drobne ogłoszenia