Wielki powrót na Mistrzostwa Świata. Grzegorz Szymański podsumował swój udział

2022-06-09 14:25
Karol Szumny
2022-06-09 14:25

Po sześciu latach przerwy strongman z Trzebiatowa – Grzegorz Szymański – powrócił do podnoszenia ciężarów na arenie międzynarodowej. Pod koniec maja wziął udział w Mistrzostwach Świata „World’s Strongest Man” w Sacramento w Kalifornii.

ZDJĘCIE 1 z 7

Zawody „World’s Strongest Man 2022” w Sacramento trwały od 24 maja do 29 maja. Wziął w nich udział mieszkaniec Trzebiatowa – Grzegorz Szymański, który w rozmowie z naszą redakcją opowiada o swoich zmaganiach w tych ważnych zawodach.

Przygotowania do Mistrzostw Świata

- Mistrzostwa Świata to turniej na najwyższym poziomie. Dzięki sponsorom miałem taki komfort, że bezpośrednio przed zawodami mogłem odpoczywać i się regenerować, a nie chodzić do pracy. Mogłem sobie pozwolić na dodatkowe masaże czy rehabilitacje. Wcześniej było tak, że tuż przed zawodami musiałem iść jeszcze do pracy, a to – jak wiadomo – wpływa na psychikę i ogólną sprawność w podnoszeniu ciężarów. Teraz mogłem się skupić tylko na Mistrzostwach – opowiada Grzegorz Szymański.

- Jestem z siebie zadowolony, bo czasu do rozpoczęcia Mistrzostw Świata miałem niewiele. Musiałem się przygotować w pięć tygodni. Treningi robiłem mieszane: były to martwe ciągi, przysiady oraz ćwiczenia na barki, które muszą być wzmocnione. Ćwiczyłem również na sprzęcie dla strongmanów, który posiadam. Aby dodatkowo się wzmocnić, jeździłem do Kartuz. Są tam moi bliscy znajomi, strongmani, z którymi mogłem wspólnie trenować. Lepiej jest trenować z kimś. Zawsze to dodatkowa motywacja, wsparcie czy cenne rady.

Jest coraz trudniej

- Nie ukrywam, że w moim wieku treningi są coraz trudniejsze. Odczuwam nieraz ból w kolanie, czasami źle wyrwę sztangę przy martwym ciągu. Nie jest to już taki komfort jak kiedyś. Dostrzegłem to również na tych Mistrzostwach. Kiedy byłem młodszy, odczuwałem tę adrenalinę przed zawodami. Wówczas najpierw robiłem, a potem myślałem. A teraz, gdy już za rok 40-stka – człowiek najpierw pomyśli, a potem zrobi. To doskonale było widać po Brianie Shawie, który aż 14 razy brał udział w Mistrzostwach Świata. Można było w nim dostrzec, że jest już tym nieco zmęczony. Podejrzewam, że też już odczuwa jakieś dolegliwości w mięśniach czy stawach. Taki jest to sport, więc to nieuniknione.

Sześć lat przerwy

- Ostatni raz na Mistrzostwach Świata byłem w mieście Kasane w Botswanie w Afryce. Był to 2016 rok. Udało mi się wówczas wejść do finału. Był to mój jeden z najlepszych startów. Niestety, w rundzie finałowej całkowicie zerwałem odciski z palców, więc bez sprawnych rąk nie mogłem nic więcej zrobić. Udało mi się wtedy wywalczyć ósme miejsce.

- Od tamtego czasu nie było mnie kilka lat. Najpierw zachorowałem, a później był wirus, więc te wszystkie czynniki wstrzymały mój udział w zawodach. W tym roku wreszcie postanowiłem spróbować i nie żałuję.

Rozpoczęcie World’s Strongest Man 2022

- Komfort na Mistrzostwach Świata jest ogromny. Zawodnik jest odbierany z lotniska i przywieziony do hotelu. Na miejscu jest również klimatyzowany namiot dla strongmanów, gdzie możemy się przebrać. Dla każdego zawodnika jest dostępny masażysta czy rehabilitant. Wszystko jest na bardzo wysokim poziomie – podkreśla strongman.

- Eliminacje do zawodów trwały trzy dni. Pierwszego dnia były konkurencje Loading Race, czyli załadunek pięciu elementów na długości ośmiu metrów. Szło mi naprawdę dobrze, jednak przy ostatnim prawdopodobnie worek przycisnął mi przeponę, a to spowodowało, że prawie straciłem przytomność. Następnie były martwe ciągi – od 300 kg wzwyż, co 20 kg. Po wcześniejszym upadku trudno mi było dojść do siebie. Żałuję, że nie podłączyłem się pod tlen. Byłem bardzo osłabiony. Warto również zaznaczyć, że tam temperatury są dwa razy wyższe niż w Polsce, a to dodatkowo utrudniało oddychanie.

- Kolejnego dnia czekały mnie dwie konkurencje, w których udało mi się nadrobić wyniki. Jedną z nich był Car Walk, który polegał na przeniesieniu starodawnego Żuka. Zrobiłem drugi czas w grupie, co przełożyło się na wzrost moich morali. Po tym czekała mnie konkurencja barkowa tzw. belka. Początek był całkiem niezły, jednak po kilku powtórzeniach poczułem ból w plecach.

- Trzeciego dnia były kolejne konkurencje. Były to Hercules Hold oraz Stone off. W Herculesie miałem drugie miejsce u siebie w grupie, a trzecie – na wszystkich tj. ponad trzydziestu zawodników. Polegało to na trzymaniu kuli, będąc jednocześnie uniesionym przez sztaplarkę. Emocje wzięły tam górę. Druga konkurencja polegała na przerzuceniu kuli na stronę przeciwnika. W tych konkurencjach nie musi brać już udziału zawodnik z pierwszego miejsca, który dostał się do rundy finałowej. Walczy tylko drugi z trzecim. Jest to nieco niesprawiedliwe, bo każdy zawodnik czuje się lepiej w innej konkurencji. Nie wiem, czym to było kierowane. Podobnie w grupach – tam również był nieco nierówny podział.

- Później finalistów czekała runda finałowa. Mnie się niestety nie udało tam dostać, bo zająłem czwarte miejsce w grupie. Mimo wszystko jestem z siebie zadowolony, zwłaszcza, że wróciłem po długiej przerwie. Niektórzy chylili czoła, niektórzy kręcili głową, jednak zawody strongman to naprawdę ciekawa przygoda. Miałem zaszczyt wziąć w tym udział i bardzo mnie to cieszy. Wierzę w siebie, więc jak zdrowie pozwoli, to wezmę udział także w Mistrzostwach Świata w przyszłym roku. Dziękuję swojej rodzinie, sponsorom, znajomym za okazane wsparcie. Podziękowania kieruję również do mieszkańców Trzebiatowa oraz do Powiatu Gryfickiego – podsumował Grzegorz Szymański.

Komentarze (1)

Poznaj opinie mieszkańców.

CZYTAJ OPINIE I KOMENTUJ PONIŻEJ

Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!

13.06.2022 10:51

Talib Team, zróbcie im badania na doping to się okaże, który z nich jest mistrzem świata w kłuciu się po tyłku. Sport? raczej igrzyska dla idiotów.