Odszedł świetny fotograf - portrecista

2020-11-17 18:10
Sylwester Wasiak
2020-11-17 18:10

Zmarłego wczoraj Leszka Jakimowicza, znanego goleniowskiego fotoreportera, wspominamy w rozmowie z Jackiem Pankiem, wieloletnim redaktorem naczelnym Gazety Goleniowskiej.

Foto: J.Panek/archiwum prywatne

- Panie redaktorze z Leszkiem Jakimowiczem znaliście się dużo wcześniej. Kiedy nawiązaliście znajomość?
- Nasza znajomość rozpoczęła się od czasów służby w wojsku. Byliśmy żołnierzami zawodowymi w pułku lotnictwa w Goleniowie. Wówczas znałem go tylko z widzenia, wiedziałem, że taki Jakimowicz jest i jest fotoamatorem, ale on nigdzie się tym nie chwalił. Leszek nie lubił szufladkowania. Zarówno w mieście, jak i w wojsku istniały koła fotograficzne, on jednak wolał działać na własną rękę. Po rozwiązaniu pułku lotniczego w Goleniowie przeniósł się do Mirosławca, gdzie dosłużył do emerytury. Ja zaś w 1992 roku zostałem naczelnym Gazety Goleniowskiej.

- Przez wiele lat był Pan redaktorem naczelnym Gazety Goleniowskiej. Czy pamięta Pan dzień, w którym Wasze drogi się zeszły i nawiązaliście współpracę?
- Oczywiście. Dzień ten pamiętam doskonale. Leszek mieszkał niedaleko gazety i często przechadzał się po ul. Grunwaldzkiej. Spotkałem go tam, a ponieważ sam już nie dawałem rady zarówno prowadzić gazety, pisać, jak i robić zdjęcia, więc zapytałem, czy nie chciałby zostać fotoreporterem. Następnego dnia przyszedł, pamiętam jak dziś z analogowym Nikonem i powiedział, że możemy współpracować. Pamiętam jego pierwsze zadanie, jakie ode mnie dostał. Pojechał do Nowogardu z właścicielem gazety sfotografować wręczenie nagrody za najlepszą pracę maturalną. Ponieważ był to jego fotoreporterski debiut, więc wystroił się, mimo upału, w garnitur, białą koszulę i krawat. Później wspominał to przez lata, że chyba diabeł go skusił na ten krawat, bo ruszać się nie mógł. Okładka z wydarzenia jednak była i to było jego pierwsze zdjęcie w gazecie.

- Pan dowodził Gazetą, a on był fotoreporterem. Jakby opisał Pan Leszka Jakimowicza jako fotoreportera?
- On nie był zawodowcem, ale miał w sobie dużą siłę i przebojowość. Dla niego nie było zdjęć nie do zrobienia. Leszek, by zrobić dobre zdjęcie wszedłby i do piekła. Nigdy nie odmówił mi zrobienia jakiegoś zdjęcia i robił to dobrze. Miał co prawda ciężki palec, potrafił zrobić mnóstwo zdjęć, a później był kłopot z wyborem, ale to już był problem redaktorów piszących. Był świetnym fotoreporterem, wszędzie go było pełno, sam się zastanawiałem czasami jak on się gdzieś znalazł i jak zrobił daną fotkę...

Ile lat pracowaliście wspólnie w Gazecie?
- Ja rozpocząłem pracę w 1992 r. On trafił w 1995. Ja odszedłem w 2004 r., więc mieliśmy okazję ładnych parę lat wspólnie podziałać. Leszek pożegnał się z gazetą później, ale o czym mi wielokrotnie mówił, miał duży żal, że informację o tym, iż musi odejść otrzymał w dniu Wigilii.

- Po zakończeniu współpracy z Gazetą mieliście okazję jeszcze wspólnie działać na niwie fotograficznej?
- Tak. Robiliśmy sporo zdjęć na różnego rodzaju imprezach okolicznościowych. Jeden operował aparatem, drugi kamerą. Działaliśmy, dopóki zdrowie pozwalało, Leszek był dłużej aktywny fotograficznie. Obsługiwał z aparatem w ręku, oczywiście cyfrowym, m.in. emeryckie spotkania oraz koncerty.

- Był Pan osobą, która pierwsza poinformowała o tym, iż ten znany w Goleniowie fotoreporter trafił do szpitala z powodu koronawirusa. Co wówczas Pan poczuł?
- Trudno mi to opisać. Zaraziliśmy się w jednym dniu z tego samego źródła. On był młodszy ode mnie o osiem lat, ja miałem choroby współistniejące. Cały czas widziałem siebie na jego miejscu. Ja wyzdrowiałem, on nie...

- Niestety Leszek Jakimowicz przegrał walkę z chorobą wczoraj. Był on postacią nietuzinkową, znaną i lubianą w Goleniowie. Jakby Pan krótko scharakteryzował tę postać?
- Jest mi strasznie ciężko bezpośrednio po jego śmierci coś powiedzieć. Myślę, że był on po prostu dobrym człowiekiem. Kochał fotografię, kochał fotografować dzieci. To był portrecista dzieci, miał dar do tej fotografii. Zastanawiałem się często, skąd to się bierze? Odpowiedź była banalna, dzieci do niego lgnęły, akceptowały go, podobnie zresztą jak zwierzaki, on podchodził do zwierząt i one go akceptowały. Zarówno dzieci, jak i zwierzęta świetnie mu pozowały, a Leszek to wykorzystywał i robił piękne zdjęcia. Z jakichś powodów nosił maskę faceta-gbura, ale to było udawane. Miał złote serce, był czuły na biedę i ludzkie nieszczęście i nigdy, gdy ktoś Go o to prosił, nie odmawiał pomocy. Mówiąc krótko, to był po prostu Dobry Człowiek i takim Go będę zawsze pamiętał.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się w dniu 24 listopada.
Msza Św. w kościele p.w. św. Katarzyny o godz. 11.00
Wystawienie w domu przedpogrzebowym o godz. 12.00

Komentarze (0)

Poznaj opinie mieszkańców.

CZYTAJ OPINIE I KOMENTUJ PONIŻEJ

Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!